- Parent Category: Zdjęcia
Koncert miał małe opóźnienie z powodu awarii nagłośnienia i już miałem cichą nadzieję, że będzie unplugged, ale niestety, udało się przywrócić zasilanie i moje nadzieje rozprysły się jak mydlana bańka. W czasie oczekiwania stojąca obok mnie mała dziewczynka zapytała swego rodzica:
- Tato? A ci panowie to stare dziadki czy młode?
- Nie wiem. Nie widziałem ich a tylko przyszedłem bo słyszałem, że warto...
Ha, nie ma to jak sugestywna reklama szeptana. Pomijając fakt, że faktycznie warto było przyjść :))). I publiczność przyszła. Synagoga wypełniona była po brzegi. Ludzie stali w bocznych przejściach i zastanawiałem się kiedy runie wypchany po brzegi balkon. Ciężko było znaleźć kawałek wolnej przestrzeni, nie mówiąc już o jakimś dobrym widoku na scenę :). Kompletne zaskoczenie, dla organizatorów również :).
W końcu Motion Trio zagrało... dokładnie w swoim stylu – niespodziewanie i awangardowo nieźle mieszając w głowie. Mimo że początek był trudny, żeby to sobie uświadomić: ich grę, możliwości, ten fenomen, to trzeba sobie wyobrazić akordeon - jego dźwięki, zamknąć oczy, wyłączyć cały dźwięk i na jego miejsce wstawić różne inne instrumenty połączone w jedną całość. Wiem, że trochę namieszałem, ale tak właśnie się czułem :).
W ich muzyce wychwyciłem całkiem sporą dawkę Szeherezady i 1001 nocy, orientu żywcem przywiezionego z odległych perskich krain. Niskich tonów rodem nieodmiennie mi się kojarzących z "Marszem imperialnym" ze Star Wars :) oraz lekko PetShop'ującym „Domino Dancing”. Nie zabrakło pościgu dzielnych policjantów za złymi bandziorami w przestrzeni skorumpowanej „Matki Rosyji” :)), jakby "żywcem" wyjęte z filmu z Charlie Cheplin'em. Było jeszcze sporo innych intrygujących kawałków, które daleko wykraczały poza moją percepcję i zdolność oceniania :).
Nieważne jakie utwory Motion Trio zagrało, bo jak muzycy na początku sami ładnie powiedzieli ”Nie będziemy podawali tytułów utworów, bo przecież nie o to chodzi... :)))))”. Ważne jest to, że było obłędnie obłędnie. To niesamowicie ujrzeć jak artysta z akordeonu robi bęben Tam-Tam i jeszcze w taki sposób, że słuchacz, : który gdyby tego nie widział, to przysiągłby że to bęben :). Jakże to możliwe, że balansując ciałem można uzyskać bardzo subtelną zmianę dźwięku, być może w ogóle niewychwytywalną ze zrozumieniem, gdyby nie zauważyło się tego ruchu :).
Nie sądziłem że z tego instrumentu utalentowany artysta jest w stanie wydobyć takie tony. Zawodzenie szarpiące duszę w agonii. Różnorodność dźwięków, drgań, wibracji. Brzmień bardzo akustycznych - niskich, wbijających się w mózg wysokich i poziomujących, tonująco-łagodzących średnich. Taką : : gamę to słyszałem tylko przy orkiestrze symfonicznej. Szok!
Co dziwne, bo to rzadkość, że ja i publiczność byliśmy zgodni i wszyscy jednomyślnie zachwyceni! :))))
Kolejny zespół rodzimego pochodzenia obok Kwartetu smyczkowego „Metropolia” i zespołu grającego muzykę klezmerską „The Saints”, który serwuje rozrywkę na międzynarodowym poziomie.
Gdyby jeszcze grali bardziej znośne dla przeciętnego człowieka melodie. Życzyłbym sobie więcej takich kawałków jak „Stars” :). Ale to zupełnie nie przeszkadza chłonąć ich muzyki z uwielbieniem w oczach :).
Koncert odbył się 13.01.2011 w Synagodze pod Białym Bocianem
Organizator:
Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Kulturalnych Nasze Miasto Wrocław (wrockfest.pl) w ramach festiwalu Ethno Jazz.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć (kursorami "lewo" i "prawo" można przełączać fotografie):
http://www.zdjecia.wroclaw.pl/zdjecia/539-motion_trio_akordeonowa_awangarda_wroclaw_zdjecia_koncertu.html#sigFreeId882c4db6cc